22.05.2007

Rozpoczelo sie..... (Lima Peru)

Dotarlismy.......

Lecz wcale nie bylo to takie hop-siup:)

Na poczatku bylo metro w Londynie (jedynie jedna godzinka). Potem 5 godzin oczekiwania na lot do Madrytu. W Madrycie na lotnisku w trakcie trzy godzinnej przerwy posililismy sie nijakiej jakosci fast foodem - NIE kupujcie Wripp Menu !!! Nastepnie 11,5 godziny lotu do Limy - i tutaj mile zaskoczenie- jest miejsce na nasze nogi:) W trakcie lotu trzy niskobudzetowe filmy i dwa calkiem, calkiem posilki. Na lotnisku w Limie spedzilismy nastepne poltorej godziny w odprawie - zaczyna sie Ameryka Lacinska (jak to dobrze ze ordnung w naszej krwi nie jest tak silny jak u naszych zachodnich sasiadow). W Londynie nagralismy przemila peruwianke - Lilian ktora nas odebrala z lotniska, nastepnie dzielnie targowala sie z taryfiarzami (z 90 soli zeszlismy do 15) a potem zawiozla nas do hoteliku w Miraflores - nie był najtańszy(60 soli za „matrimonial”), bo dzielnica jest bogata i typowo turystyczna, jednak stwierdziliśmy, że na początek, do zaaklimatyzowania się na nowym kontynencie mozemy sobie pozwolic na jeszcze odrobine luksusu/burżujstwa – a później będziemy już bardziej przestrzegać budżetu:).....


Pierwsze wrazenia z przejazdzki... o niebo lepiej niz w Indiach - uzywaja klaksonow troche mniej niz hindusi, migacze - tez nieznane (ale to domena europejczykow), zmiana pasow ruchu - a jakze dawaj:) Mimo, ze w Limie byla dopiero 19:00 po dotarciu do hotelu padlismy w naszym lozu "matrimonial" na dobre 12 godzin... jedyne na co bylo nas wczesniej stac to prysznic....

... po dwunastu godzinach snu poczulimy sie duzo, duzo lepiej:) Z Lilian bylismy umowieni dopiero na sobote wiec caly piatek mielismy do zagosopodarowania. Dzionek pierwszy rozpoczal sie od zapoznania sie z najblizsza okolica. Wizyta w pierwszym sklepie zaowocowala a jakze udanym zakupem - Inca Kola (cudo o smaku jak sie potem okazalo naszej starej socjalistycznej oranzady). Lecz co najciekawsze bylo w calym tym trunku to opakowanie - wiec z przodu jest haslo "GIGANTE MEDIO LITRO" coz bysmy przetlumaczyli na gigantyczne pol litra... no i rzeczywiscie jest to gigantyczne pol litra bo ma 625 ml.... tiia czyzby cala Ameryka Poludniowa taka byla??

Nasze kroki oczywiscie skierowalismy na wybrzeze, zeby zobaczyc ocean. Po drodze mijalismy rezydencje bogatych mieszkancow Limy – budynki nie tylko mialy kraty w oknach najnizszych pieter ale praktycznie wszystkie otoczone byly drutami pod napieciem – co niestety nie napawa optymizmem i nie jest przejawem zaufania mieszkancow do wlasnego narodu.
Zaraz za hotelami i apartamentowacami ocean majestatycznie wylanial sie zza mgly (pewnie polaczonej ze smogiem). Odzdzielalo go od nas strome, wysokie zbocze i bardziej go bylo slychac niz widac bo fale uderzajac o kamienista plaze donosnie szumialy.

Pozniej spacer ulicami Milaflores- gdzie bylo pelno hoteli, knajpek i restauracyjek – co nieszczegolnie nas interesowalo, wiec zwiedzilismy ruiny kultury Huaca Pucllana gdzie dowiedzielismy sie, ze wlasnie trwa Miedzynarodowy Dzien Muzeow i tego dnia nie placi sie za wstepy (czasami czlowiek to naprawde sie w czepku urodzi:)), co postanowilismy wykorzystac wiec udalismy sie do centrum.

Na tych szerokosciach geograficznych publiczny (panstwowy badz miejski) transport nie jest znany. Naujpopoularniejszym srodkiem lokomocji sa prywatne busy, minibusy czy vany, ktorych jest na ulicach Limy setki, tysiace, a w kazdym z nich znajduje sie stojacy w dzrzwiach pan naganiajacy, bezustannie nawolujacy przechodniow, wykrzykujac kierunki jazdy busow oraz nazwy ulic do ktorych zmierzaja. Busy zatrzymuja sie na zawolanie, wiec w jednym miescu, w tym samym czasie moze ich byc kilkanascie (na pasie prawym, srodkowym czy lewym). Wsiadanie i wysiadanie nie jest europejska bulka z maslem... oczy trzeba miec dookola glowy... ruch tej calej masy busowo-ludzkiej jest ciagly. We wszystkim tym najlepsze jest to iz nie trzeba szukac przystankow bo bus i tak Cie znajdzie:)

Samo centrum Limy bardzo nas zaskoczylo niezwykloscia zabudowy w kolonialnym stylu, przepiekne kamienice, katedra, palac arcybiskupow czy palac prezydencki, ktory nawiasem mowiac zostal zaprojektowany przez Polaka.

Skoro dzien na muzea to zobaczylismy jeszcze muzeum inwkizycji, katedralne i kultury i sztuki. Co bylo ciekawe, po kazdym z nich oprowadzali przewodnicy- niestety w wiekszosci po hiszpansku i tu Dominika przekonala sie, ze musi bardzo duzo popracowac nad hiszpanskim bo niestety podstawowy poziom tutaj nie wystarcza. Tomek jednak dzielnie trzymal paleczke tlumacza i Wloczykije dwa daly sobie rade.

Tym sposobem minal nam pierwszy dzien w Limie. Dzien, gdyz tutaj jest zima i zmrok zapada juz przed 19 i mimo, ze Tomek mial ochote na wieczorne zwiedzanie Miraflores Dominika poczula potrzebe pojcia spac wraz z kurami: zmeczenie po podrozy jednak ja dopadlo, do tego ilosc wrazen, nowe miejsce, jezyk i roznica czasowa zrobily swoje. Zasnela jak kamien.

Cala sobote mielismy spedzic z Lilian, z ktora bylismy umowieni w centrum juz o 9 rano. Jak sie okazalo, Lilian skonczyla histroie sztuki wiec byla profesjonalnie przygotowana do pelnienia roli przewodnika i na dzien dobry zrobila nam godzinne wprowadzenie na temat kultur w ameryce poludnuiwej, historii i powstania Peru. Opowiadala bardzo interesujaco, niestety musiala sie kontrolowac z tempem mowienia tak, zebysmy mogli za wszystkim nadazyc - Tomek caly czas dzielnie uzupelnial Dominiki braki w zrozumieniu. Lilian oprowadzila nas po kosciolach i klasztorach: Franciszkanow, Dominikanow i dawnym Jezuitow oraz po ciekawych zakatkach centrum – zwracajac nasza uwage na co bardziej interesujace budynki, okraszajac spacer opowiesciami historycznymi czy sojcologiczno - kulturowymi.

Nastepnym wyzwaniem okazalo sie kupno biletu autobusowego do Huaraz, gdzie postanowilismy nastepnego dna pojechac. W Limie jest kilka firm autobusowych, ich ceny i rozklady sie dosc roznia a co istotne, kazda ma swoja siedzibe w innym miejscu. Wiec razem z Lilian jezdzilismy z jednego miejsca do drugiego zeby ostatecznie zdecydowac sie na podroz noca z firma Ormeno w klasie Economico:)

Wiec przed nami byl jeszcze caly dzien na spacerowanie i obserwowanie roznych zachowan peruwianczykow oraz ich sposobow na spedzanie niedzieli.
Generalnie, stwierdzilismy, ze trudno byloby nam sie zgubic- po pierwsze to jestesmy biali wiec rzucamy sie w oczy ale przede wszystkim wszyscy wokół są conamniej o glowe od nas nizsi wiec wtopic w tlum sie nie damy rady.






Brak komentarzy: